Geoblog.pl    hannah    Podróże    Tajlandia, Kambodża, Wietnam 2007    W khmerskiej stolicy
Zwiń mapę
2007
05
gru

W khmerskiej stolicy

 
Kambodża
Kambodża, Phnom Penh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8628 km
 
Do stolicy Kambodży polecieliśmy tanią linią Air Asia, bilet dla 2 osób kosztował 6238 BHT, czyli ok. 189$, czyli ok. 225 PLN na osobę. Z racji ceny postanowiliśmy polecieć do Phnom Penh zamiast od razu do Siem Reap, bo tam bilet kosztował okoł 200$, ale za osobę...Samolot porządny, bagaż (w przepisowej ilości kilogramów) doleciał. Na lotnisku posiadając wizę, odprawa trwa krótko, do okienka z wyrabianiem wiz kolejka ustawiła się dłuższa - stąd wniosek wygodniej wizę załatwić w kraju albo nawet online.

Z lotniska w sprawny i szybki sposób dostaje się kwitek na taksówkę i nim się człowiek obejrzy już siedzi w jakimś samochodzie... Kierowca okazał się miły i rozmowny, jego rodzina została zamordowana przez Czerwonych Khmerów, opowiedział nam też ciekawe historie o polityce i życiu w Kambodży. No i okazał się fanem Jerzego Dudka ;) Oczywiście o sukcesie piłkarzy z pamiętnego roku 1974 roku, Bońku, Lato, itd. też wspominał. Zapunktowaliśmy opowieściami jak to Euro2012 organizować będziemy...

Z racji dobrych relacji daliśmy się przekonać, że nocleg guesthousach nad jeziorem jest raczej dla amatorów reggea i trawki, a tacy mili ludzie jak my ;) powinni spać w centrum, bo stamtąd bliżej wszędzie. Objechaliśmy więc 3 guesthousy, ostatni na ulicy 172 okazał się w miarę OK, więc zostaliśmy w nim przez następnych kilka dni.

Phnom Penh jest stolicą dużo mniejszą i biedniejszą niż Bangkok. Zachowały się resztki postkolonialnej zabudowy, francuskim zwyczajem jest także dostępność bagietki. Jest to stolica bez wieżowców. Światła (których i tak nikt nie przestrzega) chyba tylko na kilku skrzyżowaniach. Ale samo miasto ma swój urok i przyjemnie się włóczyć po ulicach, zwłaszcza tej głównej, nadrzecznej.

W ciągu 3 dni zwiedziliśmy najważniejsze zabytki, w tym Pałac Królewski, który okazał się bardzo rygorystycznie przestrzegać zasady stroju i nawet chusta na ramionach nie wystarczała i skończyło się na kupnie one-dollar-Tshirt oraz wypożyczeniu spodenek w rozmiarze fits-to-all. Sam kompleks jest trochę młodszym bratem (lub siostrą) kompleksu w Bangkoku, nie powala, ale podłoga zrobiona ze srebra w Srebrnej Pagodzie wygląda ciekawie. W kasie pani z urzędu dolicza opłatę za aparat i kamerę, więc jeśli nie ma się jednego lub drugiego warto zwrócić jej uwagę.

Trochę przez przypadek zwiedziliśmy też Muzeum Narodowe, dające pojęcie o stylach w architekturze i rzeźbiarstwie, dłuższa wycieczka raczej dla historyków sztuki. Świątynia Wat Phrom - niekoniecznie. Dookoła żebrają ofiary min przeciwpiechotnych, sama świątynia w remoncie, a i widok z góry nie jakiś rewelacyjny.

Obowiązkowym punktem w Phnom Penh jest zwiedzanie pozostałości po zbrodniach Czerwonych Kmerów. W centrum jest muzeum Toul Sleng zlokalizowane w dawnym więzieniu. Dużo zdjęć ofiar reżimu Pol-Pota, naturalistyczne obrazy i opisy metod jakimi byli torturowani. Dla osób, które zwiedziły obóz Auchwitz pewnie nie robi to aż takiego wrażenia, ale zawsze budzi refleksje nad ludobójstwem, czy to Żydów, Ormian czy Khmerów. 40 minut (tuk-tukiem) z centrum jedzie się do Pół Śmierci (Killing Fields) - miejsca, w którym odkryto masowe groby. Oprócz wieży-pomnika, w którym przechowuje się czaszki i kości ofiar, jest też duży zielony teren, z tablicami opisującymi krwawą historię.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 9 wpisów9 0 komentarzy0 2 zdjęcia2 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
01.12.2007 - 22.12.2007